Przed dziesiątą zdaję pokój i oddaje bagaż do przechowalni.
Po śniadaniu wraz z Anną i jej córką z Łodzi, udajemy się tramwajem na plażę. Jest przyjemnie, wieje chłodny wiatr, po wczorajszym deszczu prawie nie ma śladu.
Siedzę sobie na gorącym piasku rozmawiając z Anną na różne ciekawe tematy.
Ok. 14:00 wracamy do centrum, gdzie udajemy się na obiad do przytulnej restauracji wegetariańskiej. Zamawiam gulasz meksykański. Jedzenie jest bardzo pyszne, mimo to, że nie zawiera mięsa.
Następnie chodzimy trochę po znanych nam już ulicach i rozdzielamy się.
Ja wracam do schroniska, a Anna z córką jadą na spotkanie z krewnymi.
W schronisku piję herbatę, czytam książkę i po raz ostatni korzystam z komputera.
Ok. 18:00 jadę na dworzec PKS i po godzinie autobusem odjeżdżam w stronę Konina.
Moja podróż trwa wiele godzin, po drodze mijamy wiele miast i miasteczek.